Czy jesteś pewny, że pomagasz?

„Jeśli możesz komuś pomóc, zrób to; jeśli możesz kogoś zranić, powstrzymaj się” – pisała Regina Brett w jednym ze swoim felietonów. Jeśli każdy człowiek kierowałby się tą jedną prostą zasadą, na świecie nie byłoby cierpienia. Nie możemy jednak sprawić, by wszyscy zaczęli stosować się do tej reguły, ale na pewno możemy zadbać o to, byśmy to my wprowadzili ją w życie.

CSR z samego założenia jest koncepcją, która ma na celu pomoc innym, przy – często – jednoczesnych zyskach dla nas samych. Ale czemu nie robić czegoś, co może wspomóc innych, nawet jeśli nie przynosi to nam żadnych korzyści, ale również – nic na tym nie tracimy? Dlaczego by nie pomagać?

Jednakże to, co w pomaganiu innym jest ważne, to upewnienie się, że na pewno pomagamy i że dana osoba chce naszej pomocy. Bo jeśli tego nie zrobimy, może się tylko okazać, że pogarszamy sytuację.

Cofnijmy się do roku 1989. To wtedy Trevor Field, mieszkający w RPA, który przez całe swoje życie patrzył na ogromne skutki wiecznego pragnienia w Afryce, wpadł na pomysł stworzenia innego, lepszego sposobu pompowania wody. Pomysł opatentował, w 1995 roku zdobył pierwszego sponsora i porzucając swoją ówczesną pracę, skupił się na przekuciu planu w rzeczywistość. Zaczął tworzyć pompy.

Na czym polegała innowacyjność wynalazku Trevora? Pompa była stworzona na kształt karuzeli, na której miały bawić się dzieci. Urządzenie pełniło więc funkcję „dwa w jednym” – z jednej strony stanowiło rozrywkę dla afrykańskich dzieci, które nie mogły się pochwalić dużą ilością zabawek, a z drugiej – pompowało jednocześnie wodę do zbiornika, gdzie miała być dostępna na żądanie. Jednocześnie można było zrezygnować z pomp ręcznych oraz wiatrowych – pomysł wydawał się więc być genialny w swej prostocie.

Nic więc dziwnego, że projektem szybko zaczęły interesować się media. Trevor Field zdobywał coraz więcej sponsorów, sprawa została nagłaśniana i promowana przez znanych ludzi oraz organizacje. Tysiące ludzi wsparło inicjatywę, nie mówiąc już o kwocie, jaka została przeznaczona na wybudowaniu prawie dwóch tysięcy pomp-karuzeli w RPA, Mozambiku, Suazi oraz Zambii.

Jednakże dopiero po kilkunastu latach wyszło na jaw, że nikt nie zapytał o zdanie lokalnej społeczności o zdanie. Na jaw wyszło, że dziesiątki karuzel stoją bezczynnie, w wielu wioskach zostały usunięte i odinstalowane. Dopiero po kilkunastu latach wyszło na jaw, że mieszkańcy wcale tych pomp nie chcieli.

Normalna karuzela, którą możemy spotkać na placach zabaw, potrzebuje zaledwie kilku mocniejszych pociągnięć, by wprawić się w ruch na wiele następnych obrotów. Inaczej wyglądała jedna zabawa z karuzelami-pompami, której przez cały czas trzeba było dostarczać energii, w wyniku czego dzieci szybko się męczyły, a wiele z nich było zmuszanych do używania pomp lub robiły to za nie kobiety. Urządzenia stały się więc podobne w użyciu do tych zwykłych, normalnych pomp ręcznych, przy których pracowali wcześniej dorośli.

Z tym, że pompy-karuzele były cztery raz droższe i pompowały pięć razy mniej wody. Wymagały również odpowiednich warunków – dużych zasobów wysokiej jakości wód gruntowych znajdujących się blisko powierzchni. Jeżeli takowej wody nie było – karuzele stały suche – a gdy woda się pojawiała, należało ją wypompować jak najszybciej i jak najwięcej – oznaczało to więc ogromny wysiłek i ciężką pracę. Wszystko to na potrzeby mediów, by zaspokoić tych, który wsparli finansowo projekt. Nie trudno bowiem znaleźć w Internecie zdjęcia i nagrania wesoło bawiących się na karuzelach dzieci.

Pomysł ostatecznie spotkał się z ogromną krytyką; odinstalowano również wiele pomp. Wciąż trwają jednak prace nad ulepszeniem wynalazku, nad zrozumieniem, gdzie dokładnie leży problem i jak go rozwiązać – tym razem biorąc pod uwagę opinię lokalnej społeczności.

Nadmierna krytyka jest tu jednak niepotrzebna, bo Trevor Field i inwestorzy spróbowali czegoś nowego i innowacyjnego, a teraz wyciągają z tego wnioski. Możemy czerpać z ich doświadczeń, by budować nowe, lepsze jutro dla drugiego człowieka.

Wyciąganie wniosków jest w porządku. Każdy z nas ponosi porażki i to właśnie umiejętność wyciągania z nich lekcji świadczy o tym, że warto było spróbować. A pomagać zawsze jest warto.

Ale jeśli chcemy nieść pomoc, to zdecydowanie lepiej jest najpierw zapytać o zdanie tych, którzy tej pomocy potrzebują.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *